PRZYGODY GILDII: Imię Otchłani
Gdy wszyscy wyszli, jedna z postaci odezwała się:
- Co mają znaczyć te golemy stojące nad nami? Czemu przybiegły tu? Czyżby plany się zmieniły? Znamy cię i wiemy, że wszystko co robiłeś było jakimś elementem scenariusza. Czemu więc otoczyły nas te golemy?
- To nie jest element scenariusza. Po prostu poczułem przez chwilę strach... Tak, Władca Gildii czasem też się boi, a buława przeniosła ten lęk na wolę golemów i przybiegły, aby mnie ochronić...
- Chyba jednak przekonamy się, co znaczy słowo Władcy Gildii? Nie zamierzasz teraz go złamać?
- Moglibyście choć raz zwrócić się do mnie po imieniu...
- Dobrze wiesz, że my nigdy nie używamy imion.
- Buławy leżą przed wami... Możecie je wziąć.
- Dobrze wiesz, że nas nie interesują. Znamy ich moc, jest to moc znana nam od prawieków. Zagadką dla nas była zawsze twoja buława. Skąd wziąłeś meteoryt, z którego niby jest zrobiona? Czy rzeczywiście jest to jakiś szczególny kruszec, czy po prostu zwykłe żelazo, takie jak każde inne w tej ziemi? Czy Władca Gildii nosi zwyczajną Żelazną Buławę, a reszta to siła sugestii?
Zibbor nie odpowiedział, tylko podał swoją buławę najbliżej niego stojącej postaci. Golemy zaczęły się wycofywać, a ziemia całego Terytorium Gildii zaczęła drżeć. Wśród ogarniającego wszystko rumoru dał się słyszeć jeszcze głos:
- Czym się martwisz krasnoludzie? Dobrze wiesz, że ten świat mógł się zakończyć lata temu, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz, a tak przedłużyłeś tę historię o parę lat. Niewielu potrafiłoby tego dokonać. Lecz teraz to, co kiedyś się zaczęło, musi się i skończyć. W tym miejscu ów świat się narodził i w tym miejscu stanie się Legendą i Mitem, który będzie krążył przez niezliczone światy... A ty staniesz się jednym z nas - jednym z bohaterów, których czyny bardowie będą sławić przez wieczność w niezliczonych pieśniach w wielu, wielu światach...
- Ale żaden z owych bardów nie będzie mnie znał takim, jakim byłem naprawdę. Pozostanie jedynie symbol. To co proponujecie, to po prostu śmierć tego świata, jakkolwiek tego nie nazwiecie.
- Teraz już tego nie zmienisz. Dotrzymałeś umowy, cała moc, którą ocaliłeś w Mithrilowej Gildii jest teraz i naszą mocą. My jesteśmy końcem tej opowieści. A ty dzisiaj stałeś się naszą częścią. Gratulacje!
Sylwetka Zibbora zaczęła się rozmywać. On jakby w ogóle tego nie zauważając kontynuował dialog:
- Mam tu listę imion członków Gildii sprzed lat, którą dzisiejsi członkowie skompletowali. Udowodnili też, że pamiętają tego, kto ich sprowadził do Gildii. Byli gotowi przestrzegać zasad Kodeksu, który powstał dawno temu i którego powstania nie widzieli nawet. To jest prawdziwa Historia, to jest żyjąca Przeszłość, a nie martwy Mit. Nie musicie uśmiercać wszystkiego, nie musicie zamieniać wszystkiego w Pieśń dla kolejnego barda!...
Wypowiadając te słowa Zibbor rozmył się zupełnie, jego sylwetka zamieniła się w czarny kłąb Otchłani - to samo stało się z sylwetkami pozostałych postaci. Jednak głosy wciąż jeszcze prowadziły dialog między sobą:
- Nie musisz już nas próbować przekonać. Nie musisz już mówić czegokolwiek... Nie zmienisz już teraz niczego. Spójrz jak kończy się historia tego świata i wzieś razem z nami tę Pieśń...
- Nie... Musiałem to powiedzieć, żebyście dowiedzieli sie dlaczego... Dlaczego zaraz nastąpi to, co nastąpi. Teraz pora na ostatnią z Mocy Gildii. To ja byłem owym meteorytem, o który pytaliście... Teraz wiecie skąd się wzięła Meteorytowa Buława. A oto ostatni punkt mojego planu...
Otchłań stopniowo rozjarzyła się blaskiem żelaza... żelaza meteorytowego. W całym wnętrzu Gildii dał się słyszeć świst, drżenie ścian nagle ustało. Nastąpiła cisza. W niedługi czas potem na horyzoncie ukazał się pierwszy brzask świtu i dało się ujrzeć Zibbora wychodzącego z Bram Gildii z Meteorytową Buławą u boku... jak dawniej. Krasnolud wdrapał się na pobliską skałę i wpatrywał się we wschodzące słońce wyraźnie coś przemyśliwując. Można by przysiąc, że pod nosem nuci jakąś pieśń.
Członkowie zaczęli stopniowo powracać do Gildii i podnosić swoje buławy. Na ścianie zobaczyli napis:
DZIĘKUJĘ WAM!
NIGDY NIE SZUKAJCIE OCALENIA W BEZIMIENNEJ OTCHŁANI...