PRZYGODY GILDII: Moc Żelaza
Wczoraj wieczorem Otchłań zgęstniała na tyle, że nie można było dostrzec własnego brzucha. Zaczęły się pojawiać słabo wyczuwalne wibracje. Był to znak, że zbliża się atak. Niestety nie wszyscy członkowie byli na ten moment przygotowani - siedmiu członków musiałem pośpiesznie wynieść poza siedzibę Gildii - i tak zostało nas trzydziestu trzech.
Wkrótce poruszanie się w owym czarnym oleistym niby-dymie stało się prawie niemożliwe - ledwo można było poruszyć ręką. W powietrzu dawało się wyczuć narastające wciąż wibracje i coś jakby przenikający ciało niepokój. Ten, kto mógł się jeszcze na czymkolwiek skupić zauważał jednak, że wszelkie żelazne przedmioty zaczęły nagle dziwnie fosforyzować.
Niestety, gdy wibracje osiągnęły punkt kulminacyjny, stało się to nie do zniesienia i wszycy jednen po drugim stracili przytomność. Nie było więc wiadomo, co wydarzyło się dalej. Na szczęście, gdy ciała leżały nieprzytomne, wciąż chronione były przez swoje imiona - imiona pełne dobroci...
Teraz się już ocknęliśmy i wkrótce czeka nas kolejny tydzień zmagań.