Członkowie Gildii wyszli kościotrupom naprzeciw. Jeden z małych szkieletów, dziecięcych, odezwał się do dorosłego szkieletu, którego to trzymał za rękę:
- Mamo, a czy oni są zrobieni z różnych metalów?
- Ależ skąd, Mithrilowa Gildia to tylko taka przenośnia...
- A który z nich to Zibbor?
- Nie wiem, pewnie ten najgrubszy. Mówią, że połyka wszystkich swoich podwładnych i przenosi ich w brzuchu...
- A dlaczego musieliśmy tak długo na nich czekać? Nie mogli przybyć do naszego świata od razu, jak ich wzywaliśmy?
- Oj nie wiem dziubku. Do niedawna jeszcze myślałam, że są tylko legendą. Cieniem, który gdzieś się pojawia i znika, zanim ktoś go zobaczy...
Inny szkielet, ze skrawkiem zniszczonego materiału na szyi, przerzuconego niby szal, odezwał się członków Mithrilowej Gildii:
- A więc to wy stoicie na straży światów... W imię Kodeksu Gildii upraszamy was o pomoc naszemu światu. Zrozumcie, że tak jak wam niezbędne są metale, tak nam woda. Rzeka, która tu kiedyś płynęła, musi popłynąć znów...
Po tych słowach posypały się pytania ze strony członków Gildii...